Gra LOST RPG

Troyon

Już miał powiedzieć coś o nodze, ale zrezygnował.
-Ok. - skinął głową i uśmiechnął się.

Sol

- Tylko musisz mi wybaczyć, bo nie będę biegać z jednego rogu do drugiego - powiedziała z uśmiechem, wzięła wodę i ruszyli w kierunku stołu.

[wychodzi Scar, Marf]

Marshall

[przyłazi marsh]

Przylazł i zaczął jeść, co mu się nawinęło pod rękę.

Sal

[przychodzi: iz]

Przyszła i stanęła przed prawie-pustymi półkami, lustrując ich zawartość wzrokiem.

Marshall

A Marshall w przypływie altruizmu podał kobiecie płatki, których zeżarł już tyle, że chciało mu się wymiotować.

Sal

Nie będziesz już tego jadł? zdziwiła się Izzie uprzejmie, chwytając za denko pudełka.

Marshall

- Gdybym miał to jeszcze jeść, to byś tego nie dostała - odpowiedział Marshall, po czym ziewnął i zapytał - Co tam słychać?

Sal

Przysiadła sobie na blacie.
W ciągu ostatnich kilkunastu godzin nikt nie umarł, nie dostał zawału i nie przychodził do mnie po pomoc. Aż za bardzo spokojnie. stwierdziła, kruszac przy tym płatkami na bluzkę.

Marshall

- Za spokojnie? - Marshall uniósł brwi. - Jak chcesz, to mogę się z tobą przespać - zaoferował ofiarnie.

Sal

Dni płodne, bez szans. ucięła krótko.

Marshall

Wzruszył ramionami.
- Możemy poczekać...

Sal

Możesz czekać. O ile interesuje się pakiet długoterminowy. Cholernie długoterminowy. mrukneła.

Marshall

Marshall ziewnął.
- Zgłoszę się jak Polly urośnie brzuch.

Sal

Zmierzyła go spojrzeniem z gatunku tych dających do zrozumienia coś w stylu nieco bardziej subtelnego "spierdalaj" i wrócila do konsumpcji płatków.
Co u niej? spytała bez większego zainteresownaia.

Marshall

Marshall wzruszył ramionami.
- Jest wniebowzięta. Uwielbia dzieci - powiedział powaznie.