Gra LOST RPG

Marshall

- Skarpety - zakomenderował stanowczo Marshall. - I tym razem mnie posłuchaj.

Sal

Polly zaklęła pod nosem, zdjęła buty, wdziała jakieś leżące pośrodku namiotu skarpety i ponownie wdziała adidasy.
Już powiadomiła go, kopniakiem wrzucajac porozrzucanie po piasku rzeczy spowrotem do namiotu.

Marshall

- Bardzo ładnie - uśmiechnął się, ruszając w stronę dżungli.

[ja spadam. baj]

Sal

Ruszyła szybkim krokiem za Marshallem.

[wychodza: polly, marshall]

[ej, jak wrocisz to ich do dzungli wyprowadz xP]

Sal

[przychodzi: polly]

Odchyliła połę namiotu i zaklęła na widok bajzlu wewnątrz.
--Jak po przejsciu jakiegos cholernego huraganu-- pomyslała, klękając na piasku. Przyciągnęła do siebie walizkę i opróżniła ją już do końca, nastepnie zaczęła bawić się w segregowanie rzeczy czystych, srednio czystych i wcale-nie-czystych na osobne kupki. Po kilkunastu minustach takiej zabawy wcisnęła rzeczy wcale-nie-czyste i srednio czyste do walizki, czyste kładac na rpzybitej drugiego dnia przez Charlie'ego półeczce.
Wsród rzeczy czystych znalazła się owa, wspomniana w rozmowie z Marshallem, biała spódniczka, która Polly zwykła okreslac mianem 'stanowczo za krotka'. Odłożyła ją na bok, podobnie jak jedną z bluzek, podchodzacych pod ten sam gatunek co spodnica.
Potem zasłoniła połę namiotu i, cialge w szortach i przepoconej koszulce, wyciagnęła się napiasku przed nim.

Sal

Chyba zasnęła przed tym cholernym namiotem, na słoncu, na piasku i w ogole w niekorzystnych okolicznościach przyrody.
Ziewnęła, odgarnęła reką włosy z czoła i oparła kark o palmę, przemierzajac wzrokiem obóz.

Marshall

[przychodzi marszal]

Przyszedł powoli z rękoma wbitymi w kiszenie. Ukucnął przed Polly i zapytał:
- Jesteś na mnie zła?

Sal

Trochę. przyznała, patrząc w przestrzeń ponad jego ramieniem.

Marshall

Marshall mruknął coś niewyraźnie pod nosem.
- A wpadniesz do mnie na chwilę? - zapytał.

Sal

Podniosła wzrok na jego twarz.
Mogę wpaśc.

Marshall

Marshall uśmiechnął się lekko.
- entuzjazmu nie wykrywam, ale cóż... - westchnął.

Sal

Entuzjazmu nie będzie. Jestem na ciebie zła za ta szopkę w bunkrze. powiedziała kwaśno, krzywiac się.

Marshall

- Nie ja zacząłem - powiedział. - Miałem pozwolić, żeby jakiś cholerny gówniarz lał mnie jak swojego młodszego braciszka?

Sal

Westchnęła cięzko.
Cholera, dobra, mogłes go trzepnąc. Ale nie musieliście robić z tego regularnej walki.

Marshall

- Przypomnij sobie, że ja chciałem to zakończyć na samym początku, tylko on się zaczął rzucać - skrzywił się Marshall, który uważał, że nie zawinił, gdyż to Młody go zaatakował i kontynuował bijatykę. To, że sam zaczął go draznić swoimi tekstami, oczywiście mało go obchodziło...