Gra LOST RPG

Orick

Hurley radził sobie najgorzej ze wszystkich wyspowiczów. Gdyby nie pomoc kilku osób, zapewne nigdy nie skleciłby tego namiotu. Potem jedni poszli po pilota i wrócili przerażeni.
Hurley raz na zawsze stracił cheć pójścia do dżungli. Toteż gdy usłyszał, że szukają chętnych na wyprawę po wode, ukrył się w swym namiocie.
I tak by przyniósł pecha wyprawie.
Potem poszli do jaskiń.
O niem, Hurley zostanie tu, ze swym namiotem. Jaskinia jest niepewna, poza tym on woli poczekać na ratunek.
Piątego dnia stracił nadzieję.
Ale do jaskini nie pójdzie! Będzie siedział tu i oglądał wschody i zachody słońca.
Przynajmniej był z dala od liczb...[/img]

Orick

Hurley wrócił do swego namiotu.
Własnie skończyły mu się baterie. Teraz ta pieprzona, zielona wyspa stanie się miejscem nudnym.
Usiadł na swym posłaniu i sppojrzał tępo w discmana. W głowiue ciągle mu chodziły słowa tej debilnej piosenki "Driveshaft".
Szkoda, że nie usłyszy jej więcej.
Spojrzął w księżyc i zasępił się. Wszyscy coś robią. Polują, robią, zbierają.
A Hurley?
A Hurley zajmie się czasem wolnym!
Ta mysl spadła na niego jak grom z jasnego nieba.
jezu... Wyszeptał, wyobrażając sobie, jak ludzie z uśmiechem wchodzą do jego baru i grają w bilarda...
Postanowił, że jutro rozejrzy się za czymś, co umili czas ludziom.
Z tą myślą zasnął. [/color]

Orick

Hurleya obudziły jakieś głosy z zewnątrz. Jakiś koleś zrywał się gdzieś z samego ranka... Przewrócił się na drugi bok, pamiętając, że niedługo ma zamiar rozpocząć modernizację wyspy.

Sal

[Przychodzi: Polly]
Śpiacy grubas wydawał się idealnym materiałem do odreagowania. Bo skoro miała trzymać się od Charlie'ego z daleka, a wyżywanie się na Florence nie było niczym wybitnie satysfakcjonującym, trzeba było znaleźc nowy materiał.
A grubas nie wygladał na takiego, co by miał się zacząć od razu bronić.
--Polly Berkley, hobby: atakowanie niewinnych, pieprzonych przechodniów--
Masz zamiar przespać tak cały dzień, choelra jasna?

Orick

Hurley otworzył oczy. Widok nieznajmoje kobiet w jego namiocie kompletnie go zaskoczyła.
hej Powiedział, tłumiąc ziewnięcie. Pytałaś o coś? Spojrzał na nią zaskoczony.

Sal

Opróc tego, czy masz zamair leżeć cholerną dupą do góry cały dzień? Nie.
Zauważyła discmana obok posłania tego grubasa. Przez cchwilę zastanowiła się, czy ma gdzies wcisniete w bagażu baterie.

Orick

Hurley skrzywił się.
Ej, słuchaj, zrobiłem ci coś? Dopiero świta, ja mam zamiar się dziś wyspać. Tobie tęz to polecam... jesteś... nerwowa? Spojrzał na nią i uśmiechnął się niepewnie.
--Dziwna kobieta --

Sal

--Zaraz... Wyspać sie? Cholera jasna, gdyby nie to, ze ejstem tak wkurwiona, juz dawno bym go wysmiała. Kto normalny chce się wyspać w noc po porwaniu kogś, cholera no, jakoś znajomego, nie?--
Nerwowa? Jasne, nawet na cały cholerny etat. Miałam tylko wrażenie, że, jako - badź co bądź spojrzała z powątpiewaiem na grubasa. cóz, facet jej spojrzenie zabarwiło się lekką kpiną zaczniesz coś robić dla poprawienia bytu obywateli kokosowej republiki. On blondyneczki z tipsami tego nie będe wymagać, cholera jasna, nie?

Orick

Hurley uśmiechnął się przyjaźnie. Mówisz o Shannon? Znam ją tylko pobieznie... Raczej robotna nie jest... A ja dziś mam zamiar zrobić istną rewolucję w kwesti... tego... no... cholera... Zamyślił się Rozrywki na wyspie, o! Powiedział z dumą No bo ludzie się martwią i martwią, jesteśmy tu już ponad tydzień... A nic nie robią? Kapanie się i opalanie na dłuższą metę jest nudne... Trzebaby jakoś wzbogacić zycie tutaj Uśmiechnął się do Polly. Tobie też przydałby się relaks... Zmęczona, niewyspana, znerwicowana... Wrzuć na luz, weź kokoska, wypij, potaplaj się w wodzie, odpręż się i wróci ci chęć do życia! Powiedział tonem, jak gdyby własnie rozpoczynał Gwiazdkę na wyspie.

Sal

Zalatw mi tequillę, facet, to ci będę stopy całowac. powiedziała.
Facet miał rację. Gdyby nie to, że musi (--Nie, nie musze, cholera jasna, najgorsze ejst to, ze chcę--) isc szukać Claire pewnie by mu pomogła budowac kompleks basenów czy coś takiego.
Pauline rzuciła w rpzestrzeń i spojrzała wymownie na discmana. Działa to cholerstwo?

Orick

Hurley podązył za jej wzrokiem.
Aaa.... to... Nie, nie ma baterii chyba... Znaczy na pewno nie ma, bo nie działa Uśmiechnął się i ujął w swe tłuściutkie dłonie discman Poza tym nasypało się nieco piasku... Może nie działać Podał jej maszynerię. Chcesz? Możesz go sobie wziąść, mnie się nie przyda Machnął ręką.

Sal

Wzruszyła ramionami.
Raczej wątpię, zebym za sprawą swoich cholernych nadprzyrodzonych mocy mogła sprawdzić, ze to-to zacnzie działać, chłopie spojrzała na niego. irytował ją fakt, że się nawet nie przedstawił. Wiesz, ostrzegam - jeśli nie przedstawisz się w ciagu trzydziestu sekund, wymyślę ci jakieś pieprzone przezwisko uśmeichnęła się, w myślach przegladając łagodniejsze określenia rzeczownika "grubas".

Orick

Hurley uśmiechnął się, nieco zmieszany. Podrapał z tyłu głowy.
Em... Hurley. I to już jest przezwisko. Podał jej rękę A Ty? [/color]

Sal

Pauline. zignorowała, swoim zwyczajem wyciagnietą rękę. Mów jak chcesz, facet. Polly, Pol, ostatnio pewien pieprzony brytyjczyk nazwał mnie nawet Joanną D'arc. Pełna samowolka i partyzantka.
Myśl o Charlie'em przyprawiła ją o uderzenie fali irytujacego gorąca do głowy. Była pewna, ze zrobiła się aż czerwona. Na dodatek zacyznała dyszec jak bawół ze złości.
--Kurwa mać. Jeden mały zidiociały brytyjczyk z głosem szczurka i zachgowuję się tak, jakby mi wymordowali cała pieprzoną familię--

Orick

Hurley spojrzał na nią niepewnie Eee... Wszystko w porządku? Naprawdę, powinnaś się zrelaksować... Schował dłoń w kieszeni.
--Stanowczo dziwna kobieta--