Gra LOST RPG

Nina

Shannon kąpała się dość długo. Czuła jak przyjemnie ciepła woda otacza jej ciało podczas gdy ona sunie lekko przez fale. Kiedy dokończyła toaletę potrząsnęła mocno głową na boki a z jej blond włosów poleciały na wszystkie strony małe kropelki morskie wody. Ruszyła do namiotu.
[wychodzi: Shannon]

Marshall

[przychodzi Marshall]

Marshall usiadł kilka kroków od morza i zapatrzył się w dal. Morze było puste - zupełnie jak pustynia. Do głowy Marshalla zaczęły natrętnie dobijać się wspomnienia... I nie były one zbyt miłe. Mężczyzna wyjął z kieszeni kawałek papieru i srebrny kastet, który zaczął obracać w rękach...

Marshall

Po dłuższej czasie Marshall otrząsnął się z zamyślenia. Ostatnie dziesięć dni spędził raczej samotnie, zbierając wszelkie przydatne rzeczy i budując szałas. Brakowało mu towarzystwa, nie miał się nawet z kim kłócić. Wstał i poszedł w stronę "obozu".

[Marshall wychodzi]

Marshall

[wchodzi Marshall]

Marshall wyprzedził Shannon i pierwszy wbiegł do wody, która była ciepła i przyjemna. Marshall odpłynął kilka metrów od brzegu na głębokość może dwóch metrów i obrócił się w stronę Shannon.

- Szybciej, złotko - zawołał.

Marshall

(...)

Niespodziewanie od strony plaży nadeszły krzyki Polly. Marshall odwrócił się w tąstronę i zobaczył, że Polly gorączkowo nawołuje rozbitków jakby coś się stało. --Cholra-- pomyślał i powiedział do Shannon:

- Chodzmy tam, złotko, zobaczyć czeo chce Pieprzona Polly

Potem zaczął płyąć w stronę brzegu i poszedł do Polly.

[wychodzi Marshall]

Nina

[spóxniłam się nieco, echh]
Po chwili miłego pływania zobaczyła na brzegu Polly wymachującą rękoma i strasznie coś rzezywającą, popłynęła za Marshallem do brzegu, wyszła na piasek i z dala próbując zrozumieć o co chodzi naciągnęła z trudem ubranie na mokre ciało, po czym pobiegła do grupki jaka zgromadziła się przy Polly
[wychodzi Shannon]

Marshall

Marshall podszedł do wody, zdejmując koszulkę. Ukucnął i obmył się dokładnie z brudu i potu. Potem wziął z powrotem t-shirt i poszedł do swojego namiotu.

[Marshall wychodzi]

Sal

[Przychodzi: Polly]
Wbiegła do wody jak dziecko, ktore pierwszy raz w zyciu widzi morze i zanurzyła się do pasa. Nie miała śmiałości isć głębiej.
Wchodzi, facet?

Wilk

Simon postal chwile na brzegu przypatrujac sie Polly.
--Sloneczny Patrol...--
- Ide, juz ide...
Moment pozniej stal juz w wodzie siegajacej mu ledwo do pasa. Na takiej glebokosci nie bylo mowy o plywaniu. Chycil dlon Pauline i zaciagnal ja dalej, tam gdzie woda siegala juz do piersi.

Sal

Hej, spokojnie. Nie zaominaj, ze jest o krok od pieprzonego topienia się! Polly spojrzała z powątpiewaniem na siegającą jej do piersi wodę.

Wilk

- Nie boj sie. Zaufaj mi...
Simon chwycil ja mocno w talii i odsunal sie jeszcze dalej do brzegu. Zatrzymal sie dopiero gdy ledwo dotykal dna czubkami palcow. O wiele nizsza Polly musiaja juz dawno stracic kontakt z ziemia.

Sal

Cholera...
Od jakiegoś czasu nie wyczuwała gruntu pod nogami. Panicznie chwycila się ramion Simona,wpatrując się ze strachem w taflę wody.

Wilk

- Pierwszy krok, przestac bac sie wody.
Simon usmiechnal sie lekko i puscil ja na chwile. Polly momentalnie zaczela zapadac sie pod wode. Widzac panike na jej twarzy, zlapal ja ponownie i podniosl do gory.

Sal

Kiedy Simon wypuściła ją, poczuła się jak worek pełen cegieł - po prostu zaczęła opadać na dno, w panice, połykać wodę.
Cholera jasna powiedziała, kiedy ją wcyiągnął. Nigdy. Więcej. Tego. Nie. Rób.

Wilk

- Mowilem, przestan sie bac. Przeciez nie pozwole ci sie utopic. To tylko woda Polly.
Odczekal az grymas zlosci zniknie z jej twarzy.
- Gotowa na kolejny raz?