Gra LOST RPG

Sal

Polly spojrzała na zakrwawione wglębienia na swoim przedramieniu.
Szlag... zaklęła, dopiero teraz czując, że małe ranki straszliwie pieką.

Wilk

Narazie Polly wytrzymywala bez jakichs wiekszych awantur. Kto wie, moze wszystko przejdzie bokiem?
--Niech tylko nie zrobi czegos glupiego...--

Sal

Polly spojrzała w prawo i ze zdziwieniem rpzyjęła fakt, że Simon ciągle jeszcze tu stał.
Myślałam, ze psozedłeś, facet. powiedziała, zaciskając palce na piekących rankach.

Nina

Widząc że Polly już nic absoultnie od niej nie chce, odwróciła się na piecie i odeszła.
[wychodzi: Nina]

Wilk

Jak widac, wciaz tutaj jestem. Pokaz ta reke.
Simon podszedl do Polly i ujal delikanie jej ramie. Ranki byly plytkie i czyste.
Nie wyglada to zle. Trzeba tylko przemyc.

Sal

Simon Polly odwróciła jego uwagę od płytkich zadrapań. Spojrzała mu w oczy i bezradnie wzruszyła ramionami. Ja... Przepraszam, że cię w to wplątałam, do cholery. I ze dalej wplatuję.

Wilk

Nie ma sprawy. No, moze jest, ale i tak nie mam nic lepszego do roboty.
Usmiechnal sie lekko i poglaskal ja po twarzy. Znow byla tylko Polly, ktora wczoraj nauczyl plywac.

Orick

Od innej strony przybył Charlie, wraz z wielkim koszem na owoce. Postanowił choć raz w życiu się przydać i nazbierac tyle kokosów, które mogły przetrwać w jaskini nawet kilka dni, i tyle innych owoców, ile tylko zmieści mu się do kosza. Zaopatrzony w ostry nóż zabrał się do pracy

Sal

Polly uśmiechnęła się nieprzekonywująco.
Przypomniała sobie nagle o mapach, które zabrała od Danielle, o włazie, o kablu i o tym wszystkim, czy się dotychczas zajmowała, kiedy była jeszcze na gorze.
--Normalnie równia pochyła. Ze szczytu na ostatni szczebel hierarchii czy innego cholerstwa-- pomyślała.
Pomyślała, że mogłaby mu w zasadzie pokazać te mapy, w jakiś sposób zrehabilitować się w swoich własnych oczach.
Myślisz, ze mogłabym ci coś pokazać? spytała ostrożnie.

Wilk

Raczej tak powiedzial cicho Simon zastanawiajac sie co znowu wymyslila. Czy to tajemnicze "cos" jest w jaskiniach? Musze cos zalozyc na grzbiet.

Sal

Polly usmiehcnęła się i kiwnęła głową.
Mam tu poczekać, facet? Twój t-shrit został w moim pseudonamiocie. przypomniała mu.

Wilk

Simon uderzyl sie w czolo. Zaraz wracam... Cmoknal Polly w policzek i poszedl w kierunku plazy.

[wychodzi: Simon]

Sal

Spojrzala na oddalajace się szybko plecy Simona i uśmiehcnęła się lekko do siebie.
Kątem oka zauważyła Charlie'ego, najwyraźniej bardzo zajętego zrywaniem owoców z drzew. Nie wiedziała, ile wiedzial o zaistniałej rzry namiocie Marshalla sytuacji, a sama nie miała ochoty się chwalić własną głupotą.

Wilk

Po chwili pojawil sie Simon wytzrepujacy sobie z wlosow ziarenka piasku.
To jak, idziemy?

Sal

Odwróciła wzrok od zajętego zrywaniem bananów Charlie'ego.
Jasne. rzuciła krótko. Wyprostowała się i ruszyła w stronę dżungli.
[Wychodzi: Polly]