Gra LOST RPG

Wilk

******PO PRZESKOKU******

Simona obudzilo palenie w wyschnietym do cna gardle. Z zamknietymi oczyma siegnal po butelke, ktora zawsze lezala tuz obok poslania. Ku jego zmartwieniu, nie odpowiedzial mu chlupot wody. Butelka byla pusta.
Kurwa...
Zwlokl sie z poslania i uniosl powieki. W zasiegu wzroku nie bylo zadnej wody.
Wciaz klac, wydobyl z walizki czyste ubrania, zebral porozrzucane po wnece butelki i ruszyl wziac prysznic.

[wychodzi: Simon]

Wilk

Simon wrzucil tylko do siebie brudne ubrania i kilka butelek w woda. Reszte postanowil zaniesc Polly. Przeciez ona nie mogla pojsc pod prysznic i sie napic gdy zaschnie w gardle.

[wychodzi: Simon]

Nina

Shannon weszła do pieczary którą zajmował Simon i niepewnie się rozejrzała. Na wprost wejścia stała otwarta walizka przysypana kilkoma używanymi rzeczami. Shannon odłożyła je na bok i wyciągnęła obszerną szarą bluzę z logiem Harvardu. Innych tego typu rzeczy nie widziała więc, nie zastanawiając sie długo, ząłożyła ją przez głowę i wyszła do pieczary głównej
[wychodzi: Shannon]

Wilk

[przychodza: Polly i Simon]

Tym razem celem ich pseudo-marszu byla wneka Simona. Nie przedstawiala sie ona zbyt przytulnie. Dookola porozrzucane byly skarpetki, brudne podkoszulki, a i mozna bylo natknac sie na podgnila skorke od banana.
Simon wsparty na ramieniu Pauline wtoczyl sie do srodka i runal na poslanie.
No to dawaj... powiedzial gdy juz nieco odsapnal.

Sal

Usiadła obok niego, wyjęła z kieszeni batoniki orzechowe i podała mu jeden.
Było w bunkrze. powiedziała. Oprócz tego, w bunkrze był jeszcze koles, który chciał nas powystrzelac jak kaczki. Na dobry początek mnie.

Wilk

Gdyby nie mala, zupelnie niepotzrebna rzecz jak stawy, szczeka opadlaby mu do wysokosci kolan.
Czekolada!
Simon puscil mimo uszu uwage o niejakim wariacie z pukawka i chwycil jeden z batonikow.

Sal

Tak, cholera, czekolada. W papierku. Jakis wariat przyciskał mi spluwę do pleców i kazał wstukwiac kod w komputer. A poza tym, choelra, w domu wszyscy zdrowi, pgooda taka sobie. powiedziała ze złością.

Wilk

Simon z rosnacym usmiechem na ustach rozerwal papierek i wsadzil sobie pol batona do ust. Dopiero w tym momencie dodarly do neigo slowa Polly.
Wariat? Kod? O czym ty mowisz?

Sal

O bunkrze, wariacie i kodzie. powiedziała ze zniecierpliwieniem.
Otworzyliśmy właz. Znaczy - Marshall otworzył, potem zszedł jako pierwszy, ja za nim. Wchodzimy, jest fajnie, graffiti na ścianach, sztuczne osietlenie, slowem - cywilizacja, do cholery. I nagle pojawia sie jakiś świr i cleuje do nas ze strzelby. zawiesiła efektownie głos, ugryzla kawałek batona i kontynuowała: [i]Spytał się nas, czy jesteśmy Nim. Potem, co mówi jeden bałwanek do drugiego bałwanka. Nie pytaj, do choelry, po co i czemu - nie wiem.[/color]

Wilk

Simon po swojemu sciagnal brwi i zmarszczyl czolo. W takich momentach wygladal na niecale czterdziesci lat.
Nie musze sie pytac. Oczywistym jest, ze on na kogos czekal, a to o balwankach to bylo haslo. Pytanie tylko, na kogo? I co to za kod?
Batonik znikl w calosci w jego ustach. Bez wachania wzial nastepnego.

Sal

Tam jest komputer do ratowanai swiata. Nie patrz na mnie, jak na idiotkę, dorbze? To nie są moje słowa, tylko tego popaprańca. Co sto osiem minut trzeba wstukiwać kod, potem "execute'. Nina ma właśnie dyzur.
Westchnęla, obciągnęła rekawy bluzy Marshalla w dół i podkuliła nogi pod siebie.
A popapranieć sie ulotnił. Po prostu - stwierdził ż ektos inny odwali za neigo czarną robote, i zwiał.

Wilk

A wiec wiadomo na kogo czekal.
Simon zjadl batonika i rozejrzal sie za nastepnym. Niestety, w jego polu widzenia nie bylo nic co takowy przypominalo.
Co to za kod?
Simon zamyslil sie.
Tylko mi nie mow, ze 4, 8, 15 i tak dalej.

Sal

Dokładnie to. powiedziała. Cztery, osiem, piętnascie, szesnascie, dwadziescia trzy, czterdziesci dwa. I "execute' wyliczyła machinalnie.

Wilk

Swietnie.
Wygladalo na to, ze cale ich zycie na wyspie krazylo wokol tych kilku liczb.
Cztery, osiem, piętnascie, szesnascie, dwadziescia trzy, czterdziesci dwa powtorzyl cicho To jakas paranoja.

Sal

No,a z wiadomosci weselszych uśmiechnęla się szeroko Mamy tam dwa łóżka, prysznic z ciepłą wodą, pasty do zębów, adapter, płyty, książki i mase zarcia.