Gra LOST RPG

Marshall

Jack uśmiechnął się. Poszło łatwiej niż sądził.
- Więc teraz trzeba się zastanowić jak to dokładnie zrobić... I kto ma pójść... - powiedział tonem wielkiego dowódcy.

Marshall cały czas przysłuchiwał się wszystkiemu w milczeniu.
Jego uwagę zwrócił dopiero hałas narobiony przez Shann. Podniósł głowę i zobaczył, że Polly podaje jej rękę.
--No to zaraz się zacznie...-- przeszło mu przez głowę.

Scheat

[Marshall! Zabiję cię! Flor powiedziała, że pewnie Inni mają nadzieję na to, że zrobimy z Claire przynętę! ;p no ale trudno..]
Ja chcę pójść.
Czuła się winna, bo w końcu to ona zaproponowała, żeby wystawić Claire! Matkę z dzieckiem.. no ale w końcu co innego mieli zrobić? Tamci mają przewagę..

Orick

Charlie, biernie przysłuchując się rozmowie, zawołał żywo Ja też chcę iść! Muszę! Powiedział, ciężko powiedzieć, czy nadal był przy zdrowych zmysłach, gdyż wierzgał się i wiercił nieziemsko, wypowiadając te słowa.

Scheat

I chyba powinien..
Powiedziała wyzywająco prosto w niezdecydowaną twarz Jack'a.

Marshall

Jack zamyślił się na chwilę.
- Jeśli to ma się udać - zaczął powoli - nie może być nas zbyt wielu.
Umilkł na krótką chwilą i podjął:
- Nie możemy pozwolić, by Ethan odkrył naszą zasadzkę... Dlatego mogą iść jedynie najsilniejsi...
Nie sądził, by Flor powinna iść.

Scheat

Ja rozumiem kogo chcesz wykluczyć..
Popatrzyła mu wściekła w oczy.
Ale ja przynajmniej umiem strzelać. Nie sądzę, żebym gorzej poradziła sobie, niż np. ty.

Marshall

Jack westchnął. Kłótnia była teraz ostatnią potrzebną im rzeczą.
- Ni o to chodzi... - powiedział. - Strzelanie akurat nie będzie najbardziej potrzebne. Nie chcemy przecież nikogo zabijać...
--Poza tym są tylko dwa pistolety...--

Scheat

Nie.. Flor zwęziły się oczy. Oczywiście, że nie chcecie.. ale bierzecie ze sobą broń.. ile właściwie?
Zainteresowała się.

Marshall

- Broń bierzemy na wszelki wypadek... - powiedział stanowczo Jack.
Spojrzał surowo na Flor, a potem na Marshalla.
- Nikt nie będzie jej bez potrzeby używał - rzucił w przestrzeń. - Chcemy pojmać Ethana, a nie go zabić...

Orick

Nie chcecie zabijać? Ten debil idzie wam prosto w łapy, a wy go nie chcecie ZABIĆ? Czyżbyście już zapomnieli, co zrobił Claire i mi? Zawołał wojowniczo.

Scheat

Nie o to pytałam..
Powiedziała powoli.
Ile jej masz?

Marshall

- Charlie, uspokój się... - powiedział Jack. - Zabicie Ethana nic nam nie da. Musimy z nim porozmawiać. Możemy się dowiedzieć od niego wielu rzeczy...

- Dwa pistolety... - powiedział do Flor.

Scheat

Dwa pistolety? Jak to?
Nie rozumiała z tego niczego.
Na pierwszej wyprawie, w której uczestniczyły cztery osoby pistoletów było cztery, potem kiedy szliśmy szukac tych jaskiń mieliśmy ich tyle samo..
wyparowały? Czy może wymyślasz jakieś idiotyzmy, żeby tylko nie pozwolić mi iść? Charlie ma rację, wam nie chodzi o to, żeby nie zabijać.

Marshall

- No rzeczywiście, masz rację! - nie wytrzymał Jack. Ta dziewczyna ciągle podważała jego zdanie.
- Idziemy na wojenną wyprawę, żeby wrócić ze skalpami!

- Wyluzuj, doktorku... - wtrącił nagle Marshall. - Jak chce się pchać, to niech idzie - mruknął.

Scheat

Nie zwróciła uwagi na Marshalla, bo w tej chwili ogniskowała ją całą na Jack'u.
Ciekawa jestem, gdzie byś teraz był, gdyby nie to, że w przeciwieństwie do ciebie wiedziałam jak trzymać mapę! Leżałeś kiedyś przez godzinę bez ruchu za śmietnikiem, tylko po to, żeby nikt cię nie zauważył i żeby obyło się bez strzelaniny, a potem i tak musiałeś strzelać? Rozmawiałeś chociaż przez kilka minut z serynymi mordercami?
Wspomnienia z więzienia, chociaż bolały, teraz mogły się przydać..