Gra LOST RPG

Marshall

Jack westchnął. Chyba byłoby lepiej, gdyby to on ich prowadził. Cóż, prowadziła Flor i nie wyszło im to na dobre... Mimo to Jack nic nie powiedział i usiadł zrezygnowany pod jednym z drzew.

Sal

Polly z rezygnacją suiadła na mokrej ściółce. Zdjeła plecak z ramion i wyjęła z niego poobijane mango.
Chce ktoś?

Scheat

Nie dziękuję.
Powiedziała do Polly i skoncentrowała swoja uwagę na Jack'u.
Wybacz, że nie potrafię czytać map w niepogodę.
Przyznała potulnie.
Ale gdybys ty prowadził.. albo Polly, siedzielibyśmy teraz na plaży
--a prowadziłam ja, więc siedzimy w dżungli..--

Sal

Polly wzruszyła ramionami i nadgryzła owoc, patrząc to na Florence, to na Jacka.
--Świetnie. Dżungla, leje, pani przewodnik nie wie, gdzie do cholery jest, pan doktor stara się wzbudzac respekt i nie wyglądac jak mors z zatwardzeniem, a ja moknę, do cholery.--
Wiec czytanie map zależy od chrzanionej aury, Flor?

Marshall

Jack nic nie powiedział, siedząc zdegustowany pod drzewem i czekając aż minie deszcz.

Scheat

Oczywiście, że nie, ale jak nie widze słońca to nie rozpoznaję automatycznie kierunków.. jak mi teraz powiesz gdzie jest południe, to cię poprowadzę, gdzie zechcesz.
Oparła się o drzewo z miną winowajczyni.

Sal

Nie potrafie rozpoznawac kierunków, lalka. To ty tu jesteś specem, do cholery. stwierdziła kąśliwym tonem, zakładając mokre włosy za ucho.

Scheat

Ukryła się w cieniu palmy i dyplomatycznie zamilczała.
ie powinno długo lać.. w tym klimacie deszcze są chyba przelotne..
Powiedziała wątpiącym tonem.

Marshall

- Nie kłóćcie się - powiedział Jack. - Ruszymy jak minie deszcz

Sal

Na klimatach też się nie znam.
Polly rzuciła za siebie to, co zostało z owoca, i wbiła wzrok w rozmiękłą ziemię.
Brak pistoletu za paskiem irytował ja coraz bardziej.

Scheat

To tak jak ja.
Kurcze, Jack, czy ty posiadasz zdolność wyłapywania nieistniejących konfliktów? i podtekstów? ja się nie kłóce.
Skończyła tonem przekupki na targu.
A jak już tam dojdziemy.. o ile nie zginiemy marnie, to co to nam da? to całe 'ciemne terytorium'?

Marshall

Jack nic nie powiedział. Był w wybitnie złym humorze, a towarzystwo Polly wcale nie sprawiało, że czuł się lepiej...

Sal

Mam nadzieję, że coś tam znajdziemy, do cholery, nie wiem, coś przydatnego. Danielle nie zaznaczyłąby tego miejsca ot tak, z nudów, nie? Nie pod taką anzwą stwierdziła, rozprostowujac nogi.

Marshall

Jack wyjął z plecaka papaje i zaczął jeść.

Sal

[matko, jaki ten Jack pełen energii i rozmowny =="]

Polly posłała Jackowi dziwne spojrzenie.
A właściwie nawet nie jemu, tylko jego paskowi. I nie, nie w ten sposób. Coprawda wgapiała się bezczelnie w lufę, ale pistoletu, wciśnietego między skórzany pasek a materiał dżinsów.
Mogła się założyć, że ten idiota nie wiedziałby nawet, jak go używać.