Gra LOST RPG

Orick

Charlie dopiero teraz wrócił ze zwiedzania bunkra i słuchania muzyki. Uciął sobie nawet drzemkę.
Claire... Rzucił zaskoczony i spojrzał na blondynkę.

Sal

Claire posłusznie połozyła się.
W tej chwili do salonu dobiegły ostre wrzaski damsko-męskie, dochodzace z kuchni.
Co się dzieje? spytała, natychmiast doprowadzajac się do pozycji półsiedzącej.

Marshall

- Pewnie ktoś zwalił garki na ziemię - mruknął.
--Czyżby Marshall wrócił?--

Sal

I krzyczy przy tym jak opętany? spytała, podnoszac się teraz już do pozycji całkowicie siedzacej. Jack, prosze, sprawdź to. poprosiła.

Orick

Ja skoczę Rzucił Charlie Jack, zostan przy niej

Orick

Jakaś bijatyka była Powiedział i podszedł do Claire. Nie potrafił wydusić niczego, nawet zwykłego "Jak się czujesz?"

Sal

Spojrzała na Charlie'ego dziwnie.
Zabił człowieka, ćpał, wykrwawiał sie a teraz podchodzi i zachowuje się tak, jakby do wszystko było kursem haftu krzyżykowego?! Odetchnęła kilka razy nieco głebej i udsunęła się nieco w bok.

Orick

Charlie najwyraźniej nie zauważył jej niechęci i nadal stał obok niej, wpatrując się w nią z nutą troski i żalu.
Był pewien, że Jack nie domyśla się, że był pod wpływem Heroiny.

Sal

Postanowiła zacząc dyplomatycznie. Poćwiartuje go potem.
Charlie.... jest coś, o czym chciałbys mi powiedzieć? spytała, swidrując go spojrzeniem.

Orick

Charlie spojrzał na nią zaskoczony. Rozejrzał się po wszystkich w sali - Zwłaszcza dłużej spoglądał na Jacka. Wreszcie wziął głęboki wdech i powiedział.
Tak Claire... Zabiłem Luke'a... Spuścił wzrok i głowę, a włosy opadły mu na oczy.

Sal

Na pewno tylko tyle? spytała wyczekująco, wpatrując się w Charlie'ego wzrokiem prokuratora.

Orick

Charlie spojrzał na nią zaskoczony.
Czyżby... Nie, to niemożliwe... Niby skąd miałaby wiedzieć?
A czemu pytasz? Odparł, przełykając ślinę

Sal

Nie odpowiedziała na pytanie.
Na peno nie chcesz mi nic powiedzieć na temat heroiny? spytała dizwnie rbzmiacy mw jej ustach, zimnym głosem.

Orick

Charlie zbladł momentalnie i odsunął się od łóżka, jak oparzony.
Nie... skąd... nie... skąd wiecie... Spojrzał na wszystkich oczami wielkości piłeczek pingpongowych i ruszając bezdźwięcznie ustami.
Wyglądał na naprawdę przestraszonego... Ja... nie chciałem... Luke... Zaczął, ale z jego ust wydobywał się tylko nerwowy bełkot.

Scheat

Flor po godzinie nerwowego splatania dłoni i niemrawego komunikowania wiadomości w stylu: "Jack, może lepiej...", albo "Claire, to przecież..", trafił szlag.
[wychodzi: Flor]